wtorek, 18 listopada 2014

3. Nowe, ukryte wejście.

                                                                         ✷✷

3 rozdział :)Notka krótka, ale nie miałam czasu :( Nauka itp.Mam nadzieję, że zrozumiecie.Zdecydowana część opowiadania to dialogi, więc opisów praktycznie brak. Miłego czytania! I nie zaszkodzi, jeśli skomentujecie :) 

 -Ej, gdzie one pobiegły?- spytał James. Tak dawno nie widzieli przyjaciółek, a teraz znów ich nie ma. Spotkali się na parę sekund. Znowu odeszły.
  - Wy je widzieliście?- Syriusz wyjąkał jedno zdanie. Plus był tego taki, że przynajmniej zamknął buzię, którą otworzył, gdy zobaczył je.
  -Chodźmy może już do Hogwartu. Zaraz i tak będzie ciemno.- chcąc nie chcąc, chłopcy posłuchali rady Rogacza. Szorując nogami i gapiąc się tępo w chodnik, ruszyli w kierunku szkoły.
  Szwendali się tak parę minut, aż w końcu doszli to ślepego zaułka.
  - Słyszycie to?- Peter ledwo co podniósł głowę, a już wszyscy przyjaciele leżeli na ziemi. James został potraktowany jakimś nieznanym zaklęciem, w Syriusza skierowano zaklęcie "Drętwota", Peter zamarł w bezruchu, a Remus zwijał się z bólu, pod wpływem zaklęcia "Crucio".
  -Proszę, proszę... Nasi kochani przyjaciele...- dziewczyna wzięła za brodę Rogasia, przyciągnęła do siebie i z nienawiścią w oczach spojrzała na niego.
  -Czego chcecie, Bellatrix?- ledwo wysapał, a przed nim stanęła dobrze mu znana sylwetka. Przed nim stał Malfoy. Rozejrzał się nerwowo- otaczało ich z dziesięć zakapturzonych postaci.
  - Dlaczego od razu chcemy? Po prostu pomyśleliśmy sobie, że skończymy z wami raz na zawsze- z chytrym uśmiechem i z błyskiem w oku Malfoy zwrócił się ku Syriuszowi , który od pewnego czasu się miotał i krzyczał.
  -Sielncio- wykrzyczał jeszcze jeden nieznajomy i Syriusz zamilkł.
  -W końcu nadszedł ten czas, co Black? Jakie to fajne uczucie, gdy za chwilę zniszczy się zdrajcę rodu Blacków, wiesz? Artur, ucisz tego kretyna- wskazała głową na Remusa- On będzie pierwszy do śmierci... Och, nie martw się Potter, ty będziesz następny... Methur, zaczynaj.
Artur uniósł różdżkę w stronę Lunatyka, na którego nadal działało zaklęcie niewybaczalne. Krzyczał, wił się z bólu wiedząc, że to już koniec. Nie mieli różdżek, nie mogli się bronić. Czekali po prostu na śmierć.
  -Avada...
  -Chyba poważnie niczego się nie nauczyliście... Matka nie mówiła Ci, Mehur, że z silniejszymi się nie zaczyna? Zdejmij ten kapturek, nie robi wrażenia. Co, nie przedstawisz mi swoich przyjaciół?- i nagle rozbrzmiał głośny śmiech.                                      Remus skądś go znał. Znał ten głos, znał ten szczery śmiech. Dziewczyna, która przed chwilą zaszła mu drogę, ratując go przed zaklęciem ( i "Avada Kedavra", i "Crucio), teraz śmiała się jakby nigdy nic.
  -Keline... Ty mała, wredna, podła..- ale Bellatrix nie dokończyła. Mary wykrzyczała " Petrificus totalus" i po chwili czarnowłosa zwijała się z bólu.
  Wynosimy się!- krzyknął Malfoy i po chwili wszyscy teleportowali się. Na ulicy znajdowało się tylko siedem osób.
- Poważnie, nie macie co robić?!- wrzasnęła Lily, która przyglądała się całemu zajściu.
Mary obróciła się do tyłu, i z uśmiechem na twarzy, pełnym litości, powiedziała:
  - Z tego co wiem, lubicie pakować się w kłopoty, ale nie przesadzacie?- uśmiechnęła się dziewczyna, po czym wyciągnęła ręku ku Lunatykowi, który nadal leżał na ziemi. Chłopak spłoną rumieńcem, podobnie jak trójka pozostałych Huncwotów. Chwycił jej rękę i wstał. Przed przyjaciółkami stała już cała paczka przyjaciół. Obolali, lekko zdezorientowani i z rumieńcami na twarzy spojrzeli na nią.
- Mary- powiedziała dziewczyna, lekko unosząc prawą dłoń.
- To jest Peter, Remus i James. Ja jestem Syriusz- wszyscy obdarzyli ją swoimi huncwockimi uśmiechami.
-Powinnam zapamiętać...- odparła Mary, cały czas się uśmiechając- Ale radziłabym wam uciekać jak najdalej...
-Dlaczego?- Syriusz nie ukrywał zdziwienia.
- Czy wy jesteście normalni? Jakim cudem was z Hogwartu nie wyrzucili, to ja nie wiem! Jakby was ktoś przyłapał, to...
-Dlatego- dziewczyna uniosła lekko palec, wskazując na biegnącą ku nim Lily.
- Liluś!- Potter wrzasnął z radości i rzucił się na dziewczynę.
- Puść mnie, proszę-.- Lily, jakby nic się na stało, poprosiła o coś Jamesa. Huncwoci popatrzyli na nią wybałuszając oczy.
-To ty się na mnie nie drzesz?- Rogacz nie mógł ukryć zdziwienia. Tylko Mary i Selma nadal się uśmiechały.
- James, mówiłam wam, że Mary zmienia ludzi?- powiedziała Selma. Wszystkie trzy wybuchły śmiechem.
-Lepiej już wracajmy- Lilka wyrwała się z uścisku Pottera, po czym wszyscy wyszli na ulicę główną. Było już tak ciemno, że tylko latarnie oświetlały ponurą ulicę. Szyby niektórych sklepów były powybijane, czarodzieje wyglądali o wiele bardziej ponuro, niż dotychczas. Byli na Śmiertelnym Nokturze.
-O nie.. Jak my się stąd wydostaniemy?- Selma popatrzyła na Mary. Dziewczyna uśmiechnęła się i ruszyła ku ścianie przed nimi.
-Chodźcie.- powiedziała. Ruszyli razem z nią. Gdy stanęli przed ścianą, dziewczyna wyjęła różdżkę i wyszeptała jakieś zaklęcie. Cegły rozsunęły się, ukazując ponury tunel. Lily, Selma i Mary pokonały pierwsze kroki. Chłopcy jednak stali jak wryci.
-Dokąd on prowadzi?- wyjąkał Syriusz. Po raz pierwszy nie znali jakiegoś tajnego przejścia.
-Do łazienki dziewczyn. Pogadamy sobie z Jęczącą Martą- dodała jeszcze, przewracając oczami. Chłopcy ruszyli za nimi, a gdy tylko ostatnia osoba przekroczyła próg tunel zamknął się. Nic nie widzieli, do póki Mary nie wypowiedziała "Lumos".
Był to brzydki, dawno nie używany tunel. Pajęczyny tworzyły biały dywan, a ściany były czarne. Szli tak w milczeniu jakieś dziesięć minut, gdy znów doszli do pustej ściany. Dziewczyna wyszeptała to samo zaklęcie co wcześniej i cegły kolejny raz utworzyły przejście. Wyszli z tunelu, stojąc już na środku łazienki. Kabiny były pootwierane, oprócz jednym. Dało się tam usłyszeć cichy szloch.
- Wynośmy się stąd, zanim nas dorwie Marta.- powiedziała Lily i już byli na trzecim piętrze.
-Panno Mary, z tego co wiem, nie powinniście tu być! I to jeszcze z chłopcami!- McGonagall wrzeszczała w niebogłosy.
-Po co te nerwy? Przecież już idziemy, po co ta afera.- Mary odpowiedziała spokojnym głosem. Zbyt spokojnym.
-Dobranoc- pożegnały się we trzy i weszły na schody, a za nimi Huncwoci. Profesorka nie dała im szlabanu...

-Podejrzane..-pomyślał Łapa.
                                                                             ✷✷

Tym, którzy odnajdą w sobie siłę, by się uśmiechnąć.

1 komentarz:

  1. Najlepszy był moment gdy Mary uratowała chłopaków. Aczkolwiek to trochę dziwne, że dziesięć Śmierciożerców uciekło przed nią jedną. To podejrzane... Ta dziewczyna jest okryta jakąś tajemnicą... I ja się dowiem jaką! Notka znów 5/5
    Gorąco pozdrawiam Amelia

    OdpowiedzUsuń